poniedziałek, 7 maja 2012
Na ratunek... smoczkom
Średnio kilka razy dziennie szukamy z Mychą smoczka zwanego glusiem, smoczydłowskim, przyjacielem czy smokaczem-cmokaczem. Jeszcze do niedawna było ich dwóch - żółty i zielony, ale żółty zabłądził w czasie drogi powrotnej z kościoła i wszelki słuch po nim zaginął. Wtedy też zdecydowaliśmy się kupić smycz na smoczka, bo bez niego byłoby ciężko Myszce zasnąć. Zastanawiam się jak to zrobić, żeby ułatwić poszukiwania - żeby na przykład sam wołał, dzwonił albo piszczał, albo żeby chociaż można było do niego zadzwonić jak wtedy, gdy zginie nam telefon komórkowy... Może ktoś kiedyś usprawni te poszukiwania ;) A na razie pilnujemy zielonego i nie wypuszczamy już na spacer ani do kościoła czy na podróż bez smyczy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz