niedziela, 6 maja 2012

Mężczyźni, którzy potrafią się przyznać, że czegoś nie wiedzieli istnieją...

Całkiem niedawno odkryłam, że mężczyźni, którzy potrafią się przyznać, że czegoś nie wiedzieli istnieją naprawdę i mało tego, jeden z nich mieszka pod moich dachem (nie jest zwierzakiem, choć w wielu kręgach znany jest pod hasłem KOT). Pewnego pięknego wieczoru, kiedy Mysz poszła sobie już grzecznie spać do swojego białego łóżeczka, a ja bawiłam się telefonem Mężczyzny, nagle, nie wiedzieć w jaki sposób i kiedy telefon zaczął świecić. To znaczy nie klawiatura i ekran, ale jak latarka. Używając do tego lampy od aparatu. I nie ma w tym nic dziwnego - no przecież takie telefony z latarkami to istniały już baaaardzo dawno temu. Ale ja przecież nie o latarce chcę pisać. Otóż z rozświetlonym telefonem podbiegłam do Mężczyzny i skruszona powiedziałam, że coś nacisnęłam, wcisnęłam, przytrzymałam i on zaczął świecić i nie chce przestać, a ja nie wiem jak go do tego zmusić. Na co Mężczyzna wziął rzeczony przedmiot w swoje kocie łapki, obejrzał i ze stoickim spokojem wyłączył funkcję latarki. Opuścił przybytek zwany łazienką i udał się na zasłużone kanapowe leżakowanie, a ja z ulgą, że nic nie zepsułam zaczęłam się myć. Po jakiejś chwili Mężczyzna puka do drzwi łazienki, wchodzi i z niesamowicie zawadiackim acz uroczym i słodkim wyrazem twarzy oznajmia: "Kejt, ja muszę Ci się do czegoś przyznać". W tym momencie przeleciały mi przez głowę tryliardy myśli od "zdradziłem Cię na ostatniej delegacji zagranicznej" po "kupiłem łysego kota i mam go w bagażniku auta. Przynieść?" Kiedy przestraszone moje spojrzenie legło w końcu na jego obliczu odezwał się w te słowy: "bo ja tak naprawdę to nie wiedziałem, jak się włącza tą latarkę, Ty mi powiedziałaś" i zniknął. Szok spowodował, że spędziłam w łazience kolejne kilkadziesiąt sekund próbując zrozumieć to, co właśnie usłyszałam i jakoś zareagować. Ostatecznie pochwaliłam tylko Mężczyznę, że to cudownie usłyszeć, że on czegoś nie wiedział.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz