czwartek, 4 września 2014

Od dawna upragniony weekend

Piąteczek - spakować torby i odebrać męża z pracy. Kierunek - Pieczków (tak któreś dziecko w rodzinie mówiło dawno temu). Wizyta u rodziców, choć oni bardziej spragnieni wnuczek niż mnie. A w sobotę z samego rana, bo w Pieczkowie córki inaczej się nie budzą, wycieczka na moje górki na grzyby. Mech, sosenki, przyjemne pozamiejskie powietrze i kilkugodzinny spacer po lesie. Jednym słowem sesja terapeutyczna za darmo. Ale!

Ale jakiś idiota lub idiotów dwóch ukradło nam oba(!!!) lusterka boczne z auta w biały dzień, na parkingu pod blokiem, gdzie dziennie przejeżdża masa samochodów i masa ludzi się kręci, bo parking osiedlowy na tyłach niewielkiego centrum zakupowego. Oby im te lusterka popękały jak tylko przejrzą się w nich ich złodziejskie gęby! Dodawać chyba nie muszę, że bez obu lusterek nie pojedziemy nigdzie?

poniedziałek, 1 września 2014

A już myślałam, że niebiosa mi sprzyjają...

Piątek wieczór. Dzwoni telefon. Bum! Praca jest. Po dwóch godzinach kolejny telefon. Bum! Praca jest. A dziś się okazuje, że jak zwykle wielkie G z tego wyszło.

czwartek, 28 sierpnia 2014

Kulinarne "DIY" :)

Kreatywnie? Nie do końca. Smacznie? Na pewno! Po brzoskwiniach w kolejce czekają maliny i pomidory. Jesienią już poranki i wieczory pachną, trzeba zrobić zapasy na zimę :)

wtorek, 19 sierpnia 2014

Potrzeba tworzenia

Taka mnie dopadła elementarna potrzeba stworzenia czegoś. Problem jednakże w tym, że potrzeba jest, a pomysłów brak. A jak już jakasiś idea zawita do mojej przeciążonej głowy, to okazuje się, że materiałów odpowiednich to ze świecą w domu szukać! Bo z zakupionych to co za frajda coś wykonać! Uszyć by można, ale przy dziewczynkach to z maszyną się chować trzeba, bo łapki wszędzie wpychają, więc jak to tak dzieci dla własnej przyjemności na niebezpieczeństwo narażać? Ale kusi kusi DIY!

niedziela, 25 maja 2014

Where's the Big Foot? part 2


Dziecko, które zaśnie byle jak


 nawet w trakcie zdejmowania czapki...
A tu niby normalnie, a jednak rozbrajająco z tym plastikowym kieliszkiem...


Taka sytuacja...

Chora Merym budzi się po zakatarzonej drzemce. Płacz. Nadbiega 3S i krzyczy:
- Mamo,mamo, Mary się bobudziła sama. Ja nie bobudziłam Merym. Siama.
-Już już.
Ale jak to z takim "już" już bywa, zeszło mi się troszkę...Cisza była taka, że ostatecznie rzuciłam te gary, michy i inne ceramiczno-stalowe przedmioty i w te pędy do pobliskiego pokoju (wszystkie dwa są pobliskie w naszym mieszkanku, ale to nieistotne). A tam taki obrazek: Hanka siedzi na krześle, na którym zazwyczaj siedzę usypiając dziewczynki z bajką i czyta Marysi opowiastkę o Kubusiu Puchatku...
- Mamusiu, ja czytam Melysi, żeby nie fakała (-płakała, przypis tłumacza :P )
Proszę Państwa, jedyna i niepowtarzalna Super Starsza Siostra.

KURTYNA